W małym Wróblewie kobiety wyszły z domu i wzięły sprawy w swoje ręce; założyły stowarzyszenie i przejęły piętro budynku po szkole. Można by o ich sukcesach pisać długie elaboraty, ale nie tym razem. W tym numerze znalazł się, należny zresztą, kawałek gazety, na którym możemy opowiedzieć o tym, co działo się we Wróblewie w czasie ferii i czym zaangażowane bez reszty panie z Koła Gospodyń Wiejskich zajęły wróblewskie dzieci, a także i te, którym przyszło spędzać feryjny czas właśnie tu. Ale nie mogą narzekać, bo było co robić…
- Na pierwszych warsztatach robiliśmy jajka witraże – mówi Julia Słonina. - Zwijaliśmy małe kawałki kolorowego papieru. Potem robiliśmy pudełka z pocztówek.
Dla dzieci i młodzieży panie z KGW zorganizowały też zajęcia kulinarne. Uczestnicy warsztatów własnoręcznie robili faworki, które potem pod nadzorem dorosłych trafiały do rozgrzanego oleju.
- Zajęcia kulinarne były naprawdę fajne. Były dobre ciastka i dużo zabawy i śmiechu – opowiada Jakub Michalski, który już zakasa rękawy, żeby pomagać mamie w kuchni.
Panie z KGW we Wróblewie już nie pierwszy raz zorganizowały czas wolny dzieciom i młodzieży z okolicznych miejscowości.
- To już są trzecie, albo czwarte ferie, w czasie których ‘’stajemy na głowie’’, żeby nasze dzieciaki się nie nudziły – mówi Agnieszka Krzak, przewodnicząca KGW.
Agnieszka Furman z Agencji Rolniczej pokazała nam jak można coś fajnego zrobić i potem przejęłyśmy inicjatywę.
Lista zaangażowanych w organizację feryjnych zajęć jest długa. M.in. dużo serca w to przedsięwzięcie włożyły: Joanna Madeła, Beata Spodymek, Ewa Lazar, Jolanta Rosak, Halina Powroźnik, Hania Kaczor…
- Również mamy wszystkich uczestników ciągle tu zaglądały i pomagały jak była taka potrzeba – podsumowuje Agnieszka Krzak.
Zainteresowanie zajęciami było ogromne. Prócz zajęć w sali stowarzyszenia, plastycznych i krawieckich, był też wyjazd na baseny do oleskiej Laguny.
Część ozdób, które dzieci wykonały w czasie zajęć, trafi na jarmark wielkanocny. Dochód trafi do kasy stowarzyszenia i będzie można znów zainwestować w kolejne zajęcia.
Beata Spodymek przychodziła pomagać prawie w każdy dzień. Ani ona, ani jej koleżanki z KGW zmęczenia po dwóch tygodniach zajęć z dziećmi nie czują, bo jak mówi pani Beata – we Wróblewie dziewczyny są nie do zdarcia…